Recenzja filmu

Diabeł (1972)
Andrzej Żuławski
Leszek Teleszyński
Wojciech Pszoniak

"Ja, wybierając los mój, wybrałem szaleństwo i porzuciłem raj, i zszedłem w czarne groty"

Trudno zaprzeczyć, że Andrzej Żuławski jest jednym z najbardziej kontrowersyjnych rodzimych twórców. Mógłbym zaryzykować nawet stwierdzenie, że pełni on rolę wschodnioeuropejskiego Jodorowskiego.
Trudno zaprzeczyć, że Andrzej Żuławski jest jednym z najbardziej kontrowersyjnych rodzimych twórców. Mógłbym zaryzykować nawet stwierdzenie, że pełni on rolę wschodnioeuropejskiego Jodorowskiego. Zwłaszcza w "Diable" widać to szczególnie wyraźnie. Zło wyzierające z ekranu u Żuławskiego nie jest wprawdzie tak ezoteryczne i kabalistyczne jak u chilijskiego mistyka, a sam diabeł jest bardziej lubieżny, ułański, ozdobiony sarmackim rysem, przez co bardziej zakorzeniony w polskiej tradycji, jednak u obu reżyserów szaleństwo jest jednym z głównych motorów napędowych akcji. Również twórczość obu artystów wywołuje podobne reakcje – w filmie Żuławskiego nie brakuje obrazoburczej parodii chrześcijaństwa, romantyzmu, a nawet patriotyzmu, czyli wartości szczególnie podkreślanych w literaturze lub kinie polskim.

Film opowiada historię niedoszłego królobójcy, uwięzionego w lochach pewnego klasztoru, który podczas najazdu pruskiego zostaje uwolniony przez zagadkową postać. Od tej pory nieznajomy prowadził będzie młodego Jakuba wraz z uprowadzoną przez niego zakonnicą poprzez pogrążoną w chaosie rozbiorów Rzeczpospolitą. Będą oni świadkami zaślubin dawnej narzeczonej młodzieńca z jego bliskim towarzyszem z dawnych lat, odwiedzą zrujnowany dom rodzinny Jakuba oraz napotkają na swej drodze ukrywającą się w lasach trupę aktorską. Wszystko po to, aby młodzieniec, sprytnie prowadzony przez nieznajomego, pogrążył się w rozpaczy, gniewie i chęci mordu.

Obrazy, które prezentuje nam na ekranie Żuławski, następują po sobie niezwykle szybko, fabuła prowadzona jest wręcz w szaleńczym tempie, przepełniają ją sceny rozpusty i gwałtu. Podobnie jak u Jodorowskiego króluje tutaj prowokująca, obrazoburcza symbolika: szalony Jakub zabijający swych wrogów przy pomocy brzytwy jest niczym Mesjasz odpuszczający grzechy, dawni spiskowcy są teraz tylko grupą rozpustników i swawolników fetujących na grobie ojczyzny, kobiety pełnią rolę albo świętych, albo nierządnic, niczym matka głównego bohatera. Ruina domu Jakuba jest alegorią politycznej sytuacji Polski końca XVIII wieku, a truchło martwego ojca symbolizuje rozkład szlacheckich wartości. Diabeł nie oszczędza nikogo i niczego – służący karzeł siedzący z szablą na drewnianym koniku w otoczeniu barw narodowych parodiujący narodowy zryw do walki oraz Jakub podpalający dwór od płonącej powstańczej flagi.

Zachwyca gra aktorska Leszka Teleszyńskiego grającego opętanego Jakuba oraz Wojciecha Pszoniaka, wcielającego się w rolę diabła - tworzy on niezwykle barwną i wielowymiarową postać mentora, kusiciela i zdrajcy zarazem.

Niestety – obraz niepozbawiony jest wad. Im dłużej toczy się akcja filmu, tym wyraźniej widać, iż wielowymiarowa wizja dzieła przerosła nieco samego twórcę. W wielkim natłoku giną liczne, nieraz ciekawe motywy i nawiązania (głównie do "Kordiana", "Nie-Boskiej komedii" czy poezji Micińskiego), których wystarczyłoby nawet na kilka filmów. Żuławskiemu zabrakło zimnej krwi – szaleńcze sceny przestają w pewnym momencie nosić znamiona zamysłu artystycznego, a stają się wyrazem niemocy i strachu przed niezrozumieniem. Reżyser ostatecznie postanawia rozładować nieco ładunek filmu i niesamowicie dobitnie przyrównuje postać diabła-nieznajomego do nędznego sprzedawczyka na usługach obcych mocarstw, przez co odbiera charakteru i wymowy najlepiej skonstruowanej przez siebie postaci. Przykro patrzeć również na kolejnych aktorów wpadających w groteskowe, epileptyczne podrygi – to, co ciekawie przedstawił Teleszyński na początku filmu, niezwykle zabawnie wygląda w wykonaniu np. Małgorzaty Braunek, która gra Narzeczoną. Ciężko również stwierdzić, czy przeplatające się scenerie zimowe i jesienne są jakimś szczególnym środkiem artystycznym, czy też wynikają z niechlujnego montażu.

"Diabeł" Andrzeja Żuławskiego jest niezwykle ciekawą i odważną próbą, która wyraźnie odcina się na tle innych polskich produkcji i dzieli krytyków oraz widzów. Niestety próba ta mogła przerodzić się w dzieło niepowtarzalne, jednak nie pozwoliło na to chyba to samo szaleństwo, które obficie występuje w tym filmie.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Po całkiem udanej "Trzeciej części nocy" Żuławski ponownie spróbował zaszokować widza, co mu się... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones